fot. pixabay.com
Pomoc

Obiecany przez rząd skup interwencyjny ruszy dopiero w listopadzie

Marcin Pniewski 2018-10-15 08:27:22 Komentarzy:
Na początku października Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi obiecało, że z powodu braku opłacalności dla rolników sprzedaży malin, jabłek, śliwek, porzeczek, czy czereśni, dopłaci i zorganizuje do końca miesiąca skup interwencyjny. Już wiadomo, że termin nie jest realny, a i zaproponowane stawki wzbudzają niezadowolenie sadowników... 

W skupie nastawionym na produkcję przemysłową obecnie jabłka są skupowane za 10 groszy za kilogram. Tymczasem Sadownicy i Świętokrzyska Izba Rolnicza twierdzą, że aby produkcja się zwróciła, cena to powinna wynosić najmniej 40 groszy - czytamy na stronie echodnia.eu. 

Rolnicy czują się oszukani

Odpowiedzialną za skup interwencyjny ma być wyznaczona przez Skarb Państwa spółka Eskimos. Jak informuje portal echodnia.eu, 12 października na swojej stronie internetowej spółka ta poinformowała, że gotowa jest do kontraktowania skupu. Niestety sam proces kontraktacji przechodzi bardzo niezorganizowanie, gdyż chętnych do skorzystania ze wsparcia obiecanego przez Ministerstwo jest naprawdę wielu. W rozmowie z portalem, kontrahenci spółki Eskimos również są pełni wątpliwości. - Ludzie się pytają nadal, ale kiedy słyszą, że skup ruszy dopiero w listopadzie, czują się zawiedzeni. Ten termin zdecydowanie nie jest dla wielu zadowalający, zbiory trwają już teraz - przyznał Zbigniew Rewera ze spółki Refal. Dodał przy tym, że jest wciąż mnóstwo kwestii nieunormowanych, a istotnych, jak na przykład podpisane umowy pomiędzy punktami skupu, a Eskimosem, czy chociażby niejasno określony sposób rozliczenia, brak dokładnej informacji, co stanie się ze skupionymi owocami.

Kwota za kilogram nie jest opłacalna

Największe niezadowolenie budzą jednak stawki. Państwo w skupie interwencyjnym obiecało za kilogram w listopadzie kwotę 26 groszy, a w grudniu zaś 28 groszy. Jak twierdzą sadownicy, ma się to nijak do wspomnianej wyżej kwoty opłacalności tj. 40 groszy. Mają przy tym wiele obaw, ponieważ zbiory trwają już teraz. Przykładowo jabłka deserowe od razu powinien ktoś odebrać, aby nadawały się do przetworzenia, a ponadto potrzebne jest miejsce na zmagazynowanie takiej ilości zbiorów. - Skupów nie jest dużo, więc jeśli w okolicy dany sadownik nie mieszka, to jak ma mu się zwrócić paliwo przy transporcie owoców do skupu przy podanej kwocie - pytają na stronach echodnia.eu sadownicy. warto dodac, że mają być wyznaczone limity dzienne dostarczenia owoców w przypadku skorzystania z dopłaty państwowej.

Źródło: echodnia.eu